Zastanawiasz się czasem jak to jest, że niektóre cele osiągamy z łatwością, a do innych zabieramy się jak małpa do jeża? Podczas gdy do tych pierwszych nie potrzebujemy specjalnego planu, czy przygotowań, tym drugim nie pomagają nawet bestsellery o organizacji czasu, ani wymyślne aplikacje do planowania.
Gdy nam nie idzie, dowalamy sobie, że to z nami jest coś nie tak. Wewnętrzny krytyk wrzeszczy, że nic nie umiemy, a inni to świetnie sobie radzą. Prawda może leżeć jednak zupełnie gdzie indziej. Poniżej znajdziesz nieoczywiste przeszkody w realizacji celów.
Chcę żyć poza schematami
Są takie cele, które wydawałoby się, że chciałby osiągnąć każdy. Robić coś, co robi na innych wrażenie. Coś, co pozwala żyć poza schematami. Własny biznes, podróż dookoła świata, sześciopak na brzuchu lub miliony na koncie… To takie cele, które mają doprowadzić nas do wiecznej szczęśliwości, dać podziw, postawić w elicie.
Masz taki cel? I co, realizujesz go i masz z tego radochę? A może jest źródłem frustracji i niepokoju, bo ciągle leży odłożony na półkę? Zastanów się, skąd go wzięłaś. Od koleżanki, którą podziwiasz lub której zazdrościsz, czy od celebrytki, którą obserwujesz na Instagramie? A może, to oczywista oczywistość, że wszyscy tego chcą. Nie można przecież nie chcieć być bogatym i szczupłym. Nie można nie chcieć mieszkać w domu z ogrodem, podróżować czy ubierać się w markowe ciuchy. A właśnie, że można!
Bądź wobec siebie szczera. Jeżeli to nie jest Twój cel, to nawet jeżeli jakimś cudem go osiągniesz, nie będziesz z tym szczęśliwa. Poza tym, życie według cudzych wyobrażeń to bardzo smutne życie.
Daj sobie w końcu prawo wybrania tego, czego Ty chcesz, a z automatu dostaniesz punkty do sukcesu. Punkty w postaci motywacji i pary do działania.
Hierarchia wartości to kompas życiowy
Gdy ktoś pyta nas o wartości, często z automatu wymieniamy rodzinę, zdrowie czy pracę. Tymczasem nasze czyny zdają się temu przeczyć. Niby rodzina jest na pierwszym miejscu, a siedzę po nocach w pracy. Dbam o zdrowie, a co weekend upijam się i obżeram śmieciowym żarciem.
Warto zastanowić się, co tak naprawdę jest dla nas ważne w życiu. Może się bowiem okazać, że dążymy do czegoś, co nijak się ma do wyznawanych przez nas wartości. Zapytasz jak można tego nie wiedzieć? Ano, można. Jak wielu znasz ludzi, którzy otwarcie przyznają się, że najważniejsze są dla nich pieniądze? Całą armię, czy pojedyncze przypadki? I co myśli o nich większość społeczeństwa? Materialiści, dorobkiewicze, tylko kasa jest dla nich ważna. Dlatego wielu ludzi woli samemu sobie wmówić, że na pierwszym miejscu jest rodzina. Niewątpliwie każdy temu przyklaśnie, szczególnie że pieniądze też zarabia dla rodziny, więc wszystko się zgadza.
A co ze zdrowiem? Ważne, a jakże, tylko, że zabawa ważniejsza i stąd regularne imprezki, które zdrowiu nie sprzyjają. Kto się do tego przyzna, szczególnie dzisiaj, gdy rządzi vege i bezgluten?
Hierarchia wartości wcale nie jest oczywista, a warto ją poznać. O tym jak to zrobić pisałam tu.
Ok, znam moje wartości i co teraz?
Gdy już wiesz jakie są Twoje wartości, zastanów się czy cel jest z nimi zgodny. Jeżeli nie ma zgodności, zaakceptuj to. Pamiętaj, że to naprawdę w porządku mieć inaczej niż inni. Jeżeli Tobie jest z tym dobrze i nikogo swoimi czynami nie krzywdzisz, Twoja hierarchia wartości jest Twoją sprawą. Poznanie jej wyciąga na światło dzienne, że to czym do tej pory próbowałaś się zajmować nie wychodzi, ponieważ nie jest dla Ciebie ważne. Odpuszczenie sobie uwalnia przestrzeń na to, na czym naprawdę Ci zależy. Mówiąc „nie” jednocześnie mówisz „tak” czemuś innemu.
A co jeżeli cel jest zgodny z hierarchią wartości, a nadal stoisz w miejscu? Jakie są inne przeszkody w realizacji celów?
Wartości jako przeszkody w realizacji celów
Tych najważniejszych dla nas wartości przeważnie jest kilka. Warto mieć na uwadze, że mają one też swoją ważność. Przede wszystkim jedne cenimy bardziej niż inne. Powiedzmy, że w Twoim systemie wartości jest przygoda i chcesz wyjechać w podróż dookoła świata na wiele miesięcy. Jednak na samej górze hierarchii wartości masz rodzinę. Ta „wyższa” wartość rzuca kłody pod nogi tej „niższej”. Tak samo, gdy w hierarchii wartości masz podejmowanie ryzyka, ale wyżej jest spokój lub poczucie bezpieczeństwa. W takim wypadku własny biznes, gdzie nie masz pewności comiesięcznej wypłaty i określonych godzin pracy, mocno w te wyższe wartości uderzy.
Co w takim wypadku? Możesz to zaakceptować i odpuścić, albo wzmocnić tę niższą wartość kosztem tej wyższej. To jest Twój wybór. Jest na to sposób i pisałam o nim tu.
Czy to znaczy, że przestanie Ci zależeć na rodzinie, albo na spokoju? Oczywiście, że nie. Po prostu tę wartość zaczniesz realizować w inny sposób lub mniej intensywnie. Dam Ci przykład. Na samym szczycie mojej hierarchii wartości mam wolność. Jednocześnie bardzo chciałam mieć dziecko. Nie trzeba być rodzicem, żeby wiedzieć, że dzidziuś, szczególnie w pierwszych latach życia, znacząco wolność ogranicza. Zdecydowałam się wzmocnić wartość „rodzina” kosztem „wolności”. Teraz jestem mamą, a wolność realizuję między innymi przez prowadzenie bloga na własnych zasadach, czy wykorzystywanie drzemek synka na pracę, czytanie lub odpoczynek, zamiast na sprzątanie i ogarnianie domu. Chociaż mam ograniczoną swobodę co do tego kiedy mogę coś zrobić, daję sobie całkowity luz jeśli chodzi o to, co robię w wolnym czasie.
Cel jest za duży
Co to znaczy, że cel jest za duży? Gdy na samą myśl o jego realizacji łapiesz się za głowę i nie wiesz gdzie zacząć, to prawdopodobnie jest za duży. Tu na pomoc przychodzą wszelkie narzędzia do planowania i dzielenia celu na kawałki. Podstawa, to wyznaczyć jakiś mały krok, od którego możesz zacząć. Taki, który Cię nie przerazi i nie spowoduje wystąpienia zimnych potów.
Jeszcze ważniejszym czynnikiem jest cierpliwość. To co nas często gubi jest chęć osiągnięcia czegoś już, ale tak się nie da. Dlatego skup się na tym co masz do zrobienia teraz, a ostateczny rezultat niech będzie tylko podpowiedzią wyznaczającą kierunek działań. Pomyśl sobie, że kiedyś nadejdzie ten czas, kiedy osiągniesz swój cel. Teraz jednak skup się na tym co do niego prowadzi. Jeżeli systematycznie będziesz dokładać po cegiełce do swojej budowli, to zobaczysz, że nadejdzie czas, kiedy budowla będzie wzrastać coraz szybciej. Zanim to jednak nastąpi, miej cierpliwość.
Mam dla Ciebie jeszcze jedną podpowiedź. Na samym początku planowania lubię spojrzeć na cel tak, jakby został już zrealizowany. Mentalnie lub fizycznie w przestrzeni przenoszę się w przyszłość i patrzę wstecz. Nie mam wehikułu czasu, po prostu wyobrażam sobie linię czasu na podłodze i po niej przechodzę „w przyszłość”. Pytam siebie co robiłam, żeby zrealizować ten cel. Dopytuję dotąd, aż nie mam już nic do powiedzenia i zapisuję odpowiedzi. W ten sposób mam zarys czynności, które muszę wykonać, żeby osiągnąć cel. Zamiast tego lub dodatkowo, możesz zrobić burzę mózgów (albo jednego mózgu) i wypisać wszystko co przychodzi Ci do głowy. Dopiero na kolejnym etapie uszczegóławiam plan.
Pamiętaj też, że nie musisz zaplanować wszystkiego od razu. Opracuj jakiś jeden etap, a pozostałe zapisz jako hasła. Za jakiś czas, gdy uporasz się z jedną częścią, dowiesz się lub douczysz co zrobić z resztą.
Cele realizuje się dzisiaj
No właśnie. To nie sztuka wyznaczyć sobie gigantyczny cel i pozostawić go w sferze marzeń. Nie ma innego dnia niż dzisiaj, żeby coś zrobić. Możesz po wielokroć międlić w swojej głowie, jak to będzie, gdy już będzie, ale jeżeli nie wyznaczysz jednego małego zadania na dziś, to będziesz bujać w obłokach w nieskończoność.
Gdy podzieliłaś cel na kawałki, musisz jeszcze wyznaczyć sobie konkretne zadania do zrobienia. Bardzo konkretne. Zrobienie strony internetowej to nie jest konkretne zadanie, ale kupienie domeny już tak. Tajemnicą sukcesu jest lista takich właśnie małych zadań, które możesz zrobić dziś lub przez kilka czy kilkanaście minut.
Być może wiesz, że mam małe dziecko i pracuję, gdy śpi lub gdy jest z babcią. Priorytetem jest dla mnie efektywne wykorzystanie czasu, który mam i z reguły tak właśnie się dzieje. Zdarzyło mi się jednak „stracić” kilka drzemek, bo zasiadałam do kompa i nie wiedziałam co mam robić. Zabierałam się trochę za to, a trochę za tamto. Przeskakiwałam między zadaniami, bo gdy robiłam jedno, przypominało mi się drugie. Najgorsze co można zrobić. Za każdym razem ratuje mnie lista małych kroków. Gdy kończę pracę wpisuję na nią czynności, które wykonam następnego dnia. Taka lista ratuje też przed brakiem motywacji i prokrastynacją. Nawet jeżeli nie zrobisz wszystkich zadań, to zrobisz cokolwiek. Wierz mi, zrobienie małego zadanka w większości wypadków powoduje, że rozkręcasz się i robisz więcej. Czasem więcej niż zaplanowałaś.
To nie jest właściwy moment
Czasami cel jest nasz i jak najbardziej zgodny z naszymi wartościami. Co więcej, jesteśmy w stanie go ogarnąć i zaplanować. Jesteśmy jednak w takim momencie życia, kiedy nie mamy czasu, przestrzeni czy środków na jego realizację. Jeżeli pracujesz w korporacji, gdzie masz nieskończoną liczbę nadgodzin, wracasz do domu i jedyne na co masz siłę to położyć się spać, to prawdopodobnie nie jest to właściwy moment na zakładanie firmy, pisanie książki czy prowadzenie bloga. Jeżeli jesteś mamą malucha, który wymaga Twojej nieustannej opieki, to nie jest czas na zmiany.
Czy mam sobie odpuścić?
W takim wypadku musisz zacząć od czegoś innego. Albo od zmiany warunków, w których żyjesz (co nie zawsze jest łatwe lub możliwe), albo od bardzo, bardzo realistycznej oceny sytuacji. Przede wszystkim oceń czy są takie okresy, gdy nie musisz pracować (weekendy, święta, sezon ogórkowy) czy opiekować się dzieckiem. Jesteś w stanie je przewidzieć? Oceń również swój dzień. Czy jesteś w stanie wygospodarować 10-15 minut np. rano, w przerwie na lunch, w czasie drzemki dziecka? Jeśli tak, to przygotuj sobie listę czynności, które w tych krótkich odcinkach będziesz wykonywać, żebyś nie musiała się zastanawiać co robić, gdy taki czas się zdarzy (patrz „Cele realizuje się dzisiaj”). Przygotuj też materiały, które będą Ci potrzebne i trzymaj je w jednym miejscu, żeby nie musieć tracić czasu na szukanie i zastanawianie się.
Możesz powiedzieć, no tak, ale wiele osób, które osiągnęły sukces pracowało bez wytchnienia, więc może to ze mną jest coś nie tak. Może po prostu sama piętrzę przeszkody w realizacji celów. To jest częsty motyw w historiach ludzi sukcesu. Opowiadają, że pracowali na trzy etaty, a nocami rozwijali biznes. Jeżeli masz na to siłę i ochotę to ok. Zwróć jednak uwagę, że w tych historiach te trzy etaty to często praca fizyczna, a osiąganie celu po godzinach to praca umysłowa lub odwrotnie. Poza tym, w opowieściach zawsze jest trochę kreacji. Nie mówię, że kłamstwa, ale wyciągnięcia tylko tych pasujących do przekazu przykładów już tak. To są historie dobre do opowiadania. Często też pochodzą z innych krajów, gdzie łatwiej jest zarobić na życie wykonując nawet najzwyklejsze prace.
Pamiętaj też, że nie chodzi o to, żeby się zajechać na śmierć. Może to faktycznie nie jest właściwy moment. Może ważniejszy jest sen, odpoczynek, sport. Po to, żebyś była w formie, gdy już wolniejszy czas się zdarzy. Po to, żeby Twój stan i kondycja fizyczna nie stanowiły przeszkody w realizacji celów. Więcej możesz poczytać w artykule: Jak zrobić więcej w krótszym czasie – podstawy efektywnego i wydajnego życia.
„Ale” – najczęstsza przeszkoda w realizacji celów
Na koniec powód, który słychać najczęściej w rozmowach z ludźmi.
Ja też bym tak chciała, ale…
Zrobiłabym, ale…
Ale ona to ma tamto i siamto, a ja nie…
Często to słyszysz? A jak często to mówisz? „Ale” załatwia nas na cacy, ponieważ daje wymówkę i święty spokój. Nie mam złotych rad na „ale”, poza jedną: nie pitol, zacznij działać!
TO CO, PITOLIMY CZY ROBIMY? Może już czas na to drugie…
Daj znać w komentarzu jakie Ty napotykasz przeszkody w realizacji celów i jak sobie z tym radzisz. A jeśli sobie nie radzisz, tym bardziej napisz. Wspólnie łatwiej znaleźć rozwiązanie. Jeżeli spodobał Ci się artykuł lub odkryłaś coś ważnego dla siebie podziel się tym z innymi.