Kiedyś doradzano, by na rozmowie kwalifikacyjnej na pytanie: „Jaka jest Twoja największa wada?” odpowiadać w taki sposób, żeby wada tak naprawdę okazywała się dla pracodawcy zaletą. Przykładem takiej wady-zalety był najczęściej perfekcjonizm (w domyśle niezdrowy perfekcjonizm). W ten sposób kandydat miał przemycić informację o tym, że pracuje bez wytchnienia, nie popełnia błędów i dopieszcza każdy projekt do perfekcji.
Wydaje się, że dla pracodawcy są to pożądane cechy, a jedyną osobą, która bierze na klatę minusy, jest przepracowujący się pracownik. Z taką właśnie postawą najczęściej kojarzy się perfekcjonizm. Tymczasem, niezdrowy perfekcjonizm nie dotyczy tylko sfery zawodowej. Dotyczy również innych sfer życia, a co więcej ukrywa się w zachowaniach, które na pierwszy rzut oka wcale nie uznałabyś za perfekcjonizm. Sprawdź, czy dotyczą one również Ciebie. Dopóki ich nie zidentyfikujesz, nie będziesz wiedziała z czym pracować.
Zdrowy vs. niezdrowy perfekcjonizm
Zanim jednak przejdziemy do nieoczywistych oblicz niezdrowego perfekcjonizm wyjaśnijmy czym różni się niezdrowy perfekcjonizm od zdrowego.
Perfekcjonizm uchodzi często za coś pożądanego, bo kojarzy się z wykonywaniem czegoś perfekcyjnie, bez błędów, z dbałością o każdy szczegół. Wiele osób, a szczególnie kobiet, z dumą mówi o sobie: perfekcjonista. Bo przecież wysokie standardy są dobre. Wysokie – tak. Problem powstaje wtedy, kiedy zaczynają być za wysokie, wręcz niemożliwe do spełnienia.
Dopóki jesteś zadowoloną z siebie, osiągającą cele, ale również umiejącą odpuszczać osobą, nie biczujesz się za błędy oraz wiesz, że nawet jeżeli założysz, że coś będzie wykonane na najwyższym poziomie, to jesteś tylko człowiekiem i zdarzą się po drodze upadki, to jest w porządku. O takim perfekcjonizmie pisałam TUTAJ.
Niezdrowy perfekcjonizm zaczyna się wtedy, kiedy zaczynasz przekraczać powyższe granice. Czasami jednak nie rozpoznajemy go w swoich działaniach, chociaż świetnie się tam zadomowił. Podam Ci kilka przykładów, które świadczą o niezdrowym perfekcjonizmie, a których być może tak nie postrzegałaś. Rozpoznanie w sobie niezdrowej perfekcjonistki to pierwszy krok do zmiany. Pamiętaj też, że niezdrowy perfekcjonizm może dotyczyć tylko niektórych obszarów życia. Możesz przejawiać go pracy, ale mieć zupełny luz w domu czy w relacjach.
Nigdy nie zaczynam
Odwlekanie na później i zaczynanie czegoś z dużym oporem lub wcale, często tłumaczymy strachem, brakiem czasu i umiejętności. Tak naprawdę jednak, w wielu przypadkach, kryje się za tym niezdrowy perfekcjonizm. I choćbyś przeczytała milion książek o prokrastynacji to nic to nie zmieni, dopóki nie uporasz się z perfekcjonizmem.
Wmawiasz sobie, że nie zaczniesz, dopóki nie będziesz umiała czegoś perfekcyjnie, nie przygotujesz wszystkiego na tip-top. Marzysz o biznesie, napisaniu książki, założeniu bloga lub innym projekcie i ciągle się do niego uczysz, ciągle przygotowujesz, bo wciąż jeszcze nie jesteś w tym wystarczająco dobra. Tyle że moment, w którym jesteś już wystarczająco dobra, nigdy nie nadchodzi. Zawsze znajdzie się ktoś lepszy od Ciebie, ktoś kto zaszedł dalej i więcej umie. Zawsze znajdzie się też ktoś gorszy, ale na to już nie patrzysz, bo Ty równasz do góry, a nie w dół. Jak sobie z tym radzić pisałam TUTAJ. Nawet jeżeli nie bawisz się w porównania, to wynajdujesz kolejne obszary, które musisz poznać zanim pokażesz swoje dzieło światu.
W zasadzie to całe życie spędzasz na tym przygotowywaniu się. A jak już się prawie przygotujesz (bo umówmy się zupełnie przygotowana nigdy nie będziesz), to jeszcze sprawdzisz, że inni już dawno to zrobili i nie ma sensu, żebyś robiła to również Ty. I znowu zaczynasz się przygotowywać do zmodyfikowanej wersji planu.
Tymczasem, żeby stać się profesjonalistą trzeba praktykować. Nie da się praktykować na sucho. Malcolm Gladwell w książce „Poza schematem. Sekrety ludzi sukcesu” twierdzi, że potrzeba 10.000 godzin, żeby stać się w czymś dobrym. Dlatego im dłużej zwlekasz, tym później zacznie bić licznik odliczający godziny. I jeszcze jedno, profesjonalizm nie jest równoznaczny z wolnością od błędów. Każdy popełnia błędy.
Znowu trzeba zrestartować licznik
Jedna wpadka wystarczy, żeby dotychczasowy wysiłek przestał się liczyć. Ćwiczysz od dwóch tygodni, a w trzecim Ci się nie chciało, panujesz nad swoimi emocjami, a dziś zezłościłaś się na dziecko lub partnera, odpuściłaś poranną rutynę przez kilka dni, nie jadłaś słodyczy, a na imprezie nażarłaś się bezą jak świnia. I koniec, trzeba zrestartować licznik, bo wysiłek przerywany się nie liczy. Ważna jest konsekwencja, brak przerw i odpuszczania. Albo przez cały czas jest idealnie, albo wszystko jest do dupy.
Bliska jest Ci koncepcja restartowania licznika? Masz wrażenie, że po wpadce musisz zaczynać od początku?
Wiąże się z tym często podejście:
Wszystko albo nic
Jeżeli chcesz zacząć zdrowy styl życia, to od razu chcesz zmienić sposób odżywiania, zacząć uprawiać sport, medytować, spacerować, pić zielone koktajle i wodę z cytryną na czczo. Bez sensu robić tylko jedną z tych rzeczy, bo nie będzie efektu.
Jak chcesz uczyć się języka to planujesz i lekcje z nauczycielem, codziennie film w tym języku i czytanie książek i gazet i jeszcze konwersacje. A to wszystko przez co najmniej godzinę dziennie. Inaczej się nie liczy.
A to jest Ci bliskie? Że jak za coś się zabierasz to od razu trzeba to ogarnąć w całości?
Jeżeli któreś z tych dwóch zachowań jest Ci znane, to pamiętaj, że wszystkie Twoje działania kumulują się w efekt i tak naprawdę masz większą szansę na robienie czegoś regularnie, jeżeli będziesz to wprowadzać po kawałku, wręcz dozować sobie zmiany. Regularnie to nie oznacza codziennie. Regularność to też ciągłe wracanie do wdrażania nawyków, eksperymentowanie. Liczy się suma drobnych kroków. Jak to mówią: ziarnko do ziarnka…
Trudno mi podjąć decyzję
Decyzję dotyczącą nawet drobnych rzeczy podejmujesz bardzo długo, żeby nie popełnić błędu, nie żałować. To co wybierzesz ma spełniać wszystkie Twoje standardy, a że są bardzo wysokie, to trudno czemukolwiek je spełnić.
Tygodniami wybierasz kwaterę na wakacje, pościel i aparat telefoniczny. Sprawdzasz wszystko, porównujesz, a na koniec i tak nie wiesz co kupić. Bo wybór musi być więcej niż dobry. Ciągle więc wracasz i rozważasz wszystko jeszcze raz. A nawet jak już wybierzesz i zdecydujesz, to okaże się, że mogłaś wybrać lepiej.
To może ogranicz swój wybór czasowo lub ilościowo. A jak już wybierzesz to szukaj potwierdzeń, że dobrze wybrałaś. Mów sobie, że już wybrałaś najlepiej jak potrafiłaś. Ćwicz szybkie podejmowanie drobnych decyzji, tak żeby z czasem łatwiej Ci było podejmować też te większe.
Niezdrowy perfekcjonizm nie tylko w pracy
Pamiętaj, że powyższe zachowania mogą dotyczyć różnych sfer życia. Co więcej, w jednych możesz być perfekcjonistką, a w innych nie.
Niezdrowy perfekcjonizm może objawiać się też w relacjach, w sporcie, w sposobie spędzania wolnego czasu.
Idealny związek to taki, gdzie nigdy się nie kłócimy, idealna matka, to taka, która nigdy nie złości się na dzieci, idealny człowiek to oaza spokoju, mądrości i zawsze dobrych decyzji.
Idealne mieszkanie, dzień, życie i wszystko. A tak się nie da. Nie ma bata, we wszystkich obszarach nie może być idealnie. Powiem więcej, w żadnym nie da się idealnie, bo poza Instagramem wydarza się życie, a ono do idealnych nie należy.
Daj koniecznie znać w komentarzu co myślisz o niezdrowym perfekcjonizmie. Wiedziałaś, że powyższe przykłady są jego przejawem?
Super!!!
Kapitalne! Za kilka sznurków u mnie pociagnęłaś Dziękuję!
Nigdy nie zaczynam. Myślałam, że to lenistwo, prokrastynacja i depresja – nie przyszło mi do głowy, że to może być niezdrowy perfekcjonizm.
W wielu dziedzinach już się oduczyłam bycia perfekcjonistką, ale jak widać ten diabełek jak go wyrzucisz drzwiami, to podstępnie wraca oknem…